5 kwietnia na parę godzin przeniosłam się do południowych Włoch. Wystarczyło tylko przejść za pewien mur by wkroczyć do całkiem innego świata… „Za Murem”
Wtedy moim oczom ukazało się urocze miejsce z budynkami w śródziemnomorskich klimatach, w których znajdują się apartamenty oraz restauracja – mój cel. Gdy przekroczyłam jej próg zobaczyłam drewniane belki, strop, kamienne ściany, antresolę, przepiękne krzesła i stoły. Całość wywarła na mnie duże wrażenie.
Tego wieczoru miała miejsce kolacja degustacyjna „Nature of Life” z Chefem Wojciechem Bartczakiem -zwycięzcą V edycji Hells Kitchen, który wraz z załogą, czyli Michałem Korzeniowskim, Maksymilianem Hermanowskim, Alex’em Janasem oraz Piotrem Andrzejewskim, przygotował menu, które przedstawiało się bardzo imponująco.
Amuse bouche:
- Ziemniak/chrzan
- Słonina/sepia
- Rzepa/kozi ser
Na pobudzenie kubków smakowych przed ucztą otrzymaliśmy „Szkiełko-chips” z ziemniaka z żelem z chrzanu oprószone pudrem z rukwi wodnej, ruloniki z lardo na pieczywie z dodatkiem sepii, „pierożki” z plasterków kalarepy z nadzieniem z koziego sera.
(Wszystko bardzo smaczne i ładnie się prezentowało, ale moim zdaniem o wiele lepszy efekt byłby jakby każda z trzech części została zaserwowana na stoły jednocześnie, a nie w odstępach czasowych 😉 )
Pieczywo:
Przepyszne różnego rodzaju pieczywo: grissini, focaccia, chleb ze śliwką, ślicznie prezentujące się na sianku w skrzyneczce + palone masło.
Do pieczywa mieliśmy niespodziankę w doniczce z jadalną ziemią, która stała na stole od początku kolacji. Nikt z nas z siedzących przy stoliku nie przyglądał się za bardzo i nie wpadł wcześniej na to, że to nie część dekoracji, a dania 🙂 Czyli jadalna ziemia m.in z chleba, otrębów, sepii oraz suszonych oliwek, a w niej powsadzane mini marchewki, które wcześniej były zanurzone w dipie serowym. To była niezła frajda móc wyrwać je z ziemi i zjeść całe nią oblepione.
Bardzo efektowny i oryginalny pomysł 😉
Przystawki:
Przegrzebki / ogórek / gin
Tatar czy też à la ceviche z przegrzebków w marynacie z wasabi i limonek podany z granitą z ogórka z ginem oraz sałatką z rukwi wodnej z vinegret’em z czarnego bzu.
Uwielbiam przegrzebki, a w takiej ilości jak najbardziej. Smaczna, lekka i odświeżająca przystawka.
Podczas serwowania atrakcją na każdym stoliku był ciekły azot w wazonie z magnolią.
Jeleń / nasturcja / pomidor
Tatar z jelenia. Do mięsa dodano kiszone pomidory, cebulę, świeży chrzan, prażony karmelizowany słonecznik, oliwę estragonową. Całość przyozdobiła nasturcja.
Dla mnie w całej kompozycji brakowało przełamania czymś kwaśnym, chrzan “uciekł” – nie był wyczuwalny, a słonecznik za bardzo wybił się słodkością.
Tak inaczej skomponowany tatar, inny niż te, które do tej pory jadłam. Raz coś się chwali, raz nie. Raz coś przypadnie w gusta smakowe, raz nie 😉
Dania główne:
Zębacz / estragon / kalmar
Na talerzach dostaliśmy kawałek bardzo dobrze przygotowanego zębacza na delikatnym puree z pasternaku, z kalmarami w postaci cienkich wstążek, które wyglądały jak makaron, zielonym groszkiem oraz z wyrazistym sosem z czosnku niedźwiedziego. Bardzo na tak 🙂
Gołąb / modra / pini
Nie często mam okazję jeść gołębia, także to dla mnie był rarytas. Pierś delikatna, miękka, soczysta, do tego mus z modrej kapusty, a ta pomysłowo zaserwowana kulka z kością, to nic innego jak mięso pozostałe z gołębia z orzeszkami pinii w panierce ze skóry gołębia. Dla ozdoby – szczawik zajęczy.
Pre-dessert
Marakuja
Mus z marakui z szafranowym akcentem podany w słoiczku przykrytym kruchym ciasteczkowym opłatkiem, który był przyozdobiony mini-bezikami, płatkami kwiatów i szczawikiem zajęczym. Pyszności!
Deser
Karmelizowana czekolada / mango / kokos
Krem z karmelizowanej czekolady i pieczona beza, a dla lekkości mus z mango i piana kokosowa.
Petit four
Praliny czekoladowo-orzechowe.
Podczas kolacji towarzyszyła nam muzyka na żywo w wykonaniu Irlandczyka Matthew Kelly’ego, który zachwycił nas swoim wyjątkowym głosem i grą na gitarze.
Po zaserwowaniu wszystkich dań Szef Wojciech Bartczak podchodził do każdego stolika i pytał gości o wrażenia. Także mieliśmy okazję zamienić parę zdań wymieniając nasze zachwyty, jak i uwagi oraz dopytać jak zostały przygotowane poszczególne dania.
Dziękuję za zaproszenie na ten pełen wrażeń wieczór „za murem” przez który mam zamiar przejść ponownie i koniecznie za dnia, ciepłego… słonecznego… Wtedy to będę miała jeszcze większe wrażenie, że przeniosłam się do śródziemnomorskiego wiejskiego folwarku… 😉
Poniżej galeria pozostałych zdjęć – po kliknięciu się powiększają