Zapraszam na kolejny wpis z cyklu „nowa sezonowa wkładka w „Republice Róż” Tym razem widnieje pod intrygującym hasłem „KUCHNIA POLSKA vs. ANDRZEJ GOŁĄBEK”
Jak sam Szef Kuchni mi wspomniał – takie wyzwanie „chodziło” za nim od dawna.
Czy ukazał dania kuchni polskiej wg swojej interpretacji tak, by zdobyły swoich zwolenników, nawet tych zarzekających się, że ich mamine zrazy czy schabowe są najlepsze na świecie? 😉
Zapraszam do dalszego wczytania się…
ZUPY:
Zaczęłam od spróbowania obu zup, pierwsza to
„BARSZCZ UKRAIŃSKI”
Gdy przyniesiono mi talerz do stołu najpierw został pobudzony mój zmysł wzroku – piękny kolor… Zaraz po sekundzie dotarł do mnie zapach… niezwykle, ale to niezwyyykleee aromatyczny, bowiem barszcz był ugotowany na wędzące i wywarze rosołowym.
No i w końcu gdy go spróbowałam… po pierwszej łyżce doznałam smakowej ekstazy… miał taki głęboki i konkretny smak, idealnie wyważony, pomiędzy słodko- kwaśnym….
Dopełnieniem były warzywa, a między nimi oczywiście fasola… Oj nie chciało się, by się kończył…
Dla mnie to najlepszy barszcz ukraiński jaki jadłam. Aż musiałam zamówić na wynos dla mojej mamy, którą również zachwycił.
„KREM Z PIECZONEGO ZIEMNIAKA z jogurtem, chipsem z boczku”
Kolor zdradza, że ziemniak w kremie nie był osamotniony 😉 ponieważ dla smaczku został tu wkomponowany por z cebulą.
Zjadłam z wielkim smakiem, toż to idealne kremowe trio przyozdobione jogurtowym kleksem i pokruszonym chipsem z boczku.
PRZYSTAWKA:
„GOŁĄBEK WEGETARIAŃKI kapusta włoska, kolorowe papryki, ryż, fasola czerwona, cebula czerwona, pomidory, chilli, sos z wędzonych pieczonych warzyw, żelki jogurtowe, oliwa z pora, puder z buraka”
Gołąbek by Szef Gołąbek, tym razem bezmięsny, czyli „sin carne”. Piszę „tym razem” bowiem w ostatnie lato jadłam wersję tego dania, ale „con carne”, czyli z mięsem.
Kapusta była nafaszerowana lekko pikantnym warzywnym nadzieniem z ryżem, fasolą, cebulą, pomidorami i papryką.
Tak, jak i ostatnio powalił mnie sos, był zajeMEGA!!!Wspaniały! Kipiał smakiem wędzonych pieczonych warzyw, gęsty, intensywny, idealny pod ten gołąbek!
A te ładnie prezentujące się białe punkciki to sfery – jogurtowe żelki z jogurtu, takie jakby małe baloniki które po nagryzieniu uwalniają swoją płynną zawartość. Bardzo miłe kwaskowate przełamanie i urozmaicenie dania.
Do wykończenia wykorzystano puder z ogórka wytworzonego w ramach idei „no waste”, z czego można by powiedzieć Andrzej od bardzo dawna słynie na poznańskim kucharskim podwórku, bowiem zasady te stosował zanim stały się „modne” i tak bardzo nagłaśniane jak ostatnio.
DANIA GŁÓWNE:
„SCHABOWY Z KOSTKĄ puree ziemniaczana, koperek, konfitura z białej cebuli, mizeria, majonez z palonej cebuli”
Czy Wy to widzicie? Jaki piękny schaboszczak z kością? Nie jakiś rozlazły na cały talerz rozbity na milimetr, ale zgrabny kawałek mięsa, godnej grubości, ładnie uformowany. I obtoczony w oryginalniej jak na schabowego panierce – bo w chrupiącym panko.
Po prostu czuło się, że je się mięso – nie podniecają mnie cienkie schabowe wielkości talerza… gdzie czasami grubość panierki przewyższa mięso…
Tutaj przy tym rozpłynęłam się… jak masło, którego Andrzej w kuchni nie szczędzi 😊
Do tego dodatki w postaci ciepłej konfitury z cebuli z aromatem tymianku oraz smakowa intensywna petarda – czarny majonez z palonej cebuli.
Schabowy idealnie komponował się z puree ziemniaczanym konkretnie podrasowanym masłem oraz ze sporą ilością mizerii podanej w osobnej miseczce, na słono-słodko, tak jak lubię.
„ZRAZ WOŁOWY Z BURACZANYMI KOPYTKAMI z kruchym pierożkiem z zasmażaną kapustą, glazurowanym burakiem w winnym sosie, sosem demi glace, wędzonym majonezem i żelem z ogórka kiszonego”
Zraz został zwinięty z cienkiego kawałka mięsa, owszem, ale co ciekawe – nie rozbitego, mimo to było delikatne i miękkie. Wypełnienie to ogórek, musztarda francuska i cebula, a boczek został odesłany na zewnątrz 😉 i to było bardzo smaczne posunięcie, bo fajnie się podpiekł jednocześnie nie pozwalając by zraz za bardzo wysechł.
Kolorystycznie mnie zachwyciły szagówki, zabarwione sokiem z buraczków… Był też i winny burak… tzn. niczego nie zawinił 😉 a wręcz odwrotnie – zrobił bardzo dobrą kwaśną robotę przełamując raz po raz mięsno-kluskowe kęsy, a pomagał mu w tym żel z ogórka – zero waste – wiadomix.
Dodatkowo danie nabrało „sytości” 😉 poprzez mini kruchego pierożka calzone z farszem z zasmażanej kapusty.
Sztosem dla mnie był biały wędzony majonez! Petarda smakowa! No mega pyszny! Andrzej opowiedział mi jaką techniką osiągnął zamierzony cel – szacun!
Wszystko to popijałam bąbelkami – domową „ORANŻADĄ POMARAŃCZOWĄ”
Tak sobie myślę… analizuję… i czego Andrzej się nie tknie, jakiekolwiek by to nie było danie – wyzwanie, dla mnie – znając Jego styl, zasady, doświadczenie… Jest to zawsze gwarancja smakowitej smakowitości smaku! Bo to jest prawdziwa kuchnia od podstaw, nie bazująca na półproduktach. A ja cholernie doceniam takie podejście.
Kultowe dania kuchni polskiej… tak, każdy ma swoje ulubione receptury nie do podważenia, bo przecież każda własna babcia czy mama przyrządza je najlepiej na świecie. A jakże! To oczywiste. Bez dwóch zdań.
Ale chyba nie muszę nikogo przekonywać, że warto wybrać się na „Adrzejową” interpretację tych dań, by poznać inne pomysły, spojrzenie…. i kompozycje – do których także bardzo przyczyniła się Jego niezastąpiona ekipa kreatywnych kucharzy, którzy jak zawsze mają swój udział w „republikowych” wkładkach. Fajne jest to, że każdy z Nich może dołożyć coś „od siebie” Krzysztof Lisiak, Piotr Grygier, Filip Szczepankiewicz i reszta teamu – brawo.
A ja, jak zawsze z niecierpliwością czekam na następną wkładkę, bo wiem, że na bank coś mnie zaskoczy… Lubię to 🙂