Wybrałam się do DOKKU Sushi Bar w celu „zjedzenia” kuchni ciepłej autorstwa Filip Zmysłowski, który stworzył ją wraz z Pawłem Wołowiczem.
Kuchnię Filipa zdążyłam już poznać na jednej z kolacji degustacyjnych, ale to było dosyć dawno i w całkiem innym miejscu. Pamiętam, że wyszłam z niej zachwycona?Nie ukrywam, że nie mogłam się doczekać aż w Dokku pojawi się nowa karta ?wzbogacona właśnie o Jego dania.
Teraz mając okazję by znowu móc się rozkoszować, musiałam się przebić na drugi koniec miasta, bo w okolice Kiekrza, czyli totalnie w nie moje rewiry.
Czy było warto? Czytajcie dalej ?
Zamówiłam skompletowany przeze mnie set przystawek (z 7 wybrałam tylko 5 szt. z obawy, że więcej nie zmieszczę?) Można je zamówić także pojedynczo, lub właśnie tak, jak w moim przypadku, skomponować sobie z nich własny zestaw, który będzie „robił” za jedno danie główne.

Dowiedziałam się od Filipa, że cały zamysł przy tworzeniu tych „mini dań” opierał się na tym, by wizualnie przypominały leśnie?bagna z lotu ptaka.
Poprosiłam więc o podanie wszystkiego jednocześnie, by cały komplet efektowniej się prezentował i oddawał klimat.
Krótko po tym, zanim zjadłam czekadełko w postaci prażynek popijając zieloną herbatą, na stole zaczęły pojawiać się miseczki, jedna po drugiej – obok siebie, a w nich kolejno:
?”yaki yasai – mus warzywny, piana koperkowa, żel cytrynowy, popcorn z kaszy, kawior, filo” (16 zł)
Sajgonka z ciasta filo z warzywnym musem imitująca złamany pień drzewa.

?”nasu dengaku – bakłażan, sos miso, gąbka porowa, kamyk jadalny, mech, siano porowe” (16 zł)?
Kawałki pieczonego bakłażana skropione sosem miso obok którego w sianku z pora leżał słodko-słony kamień z białej czekolady.

? „unagidon – węgorz, żel chili, ponzu, dashi, majonez porowy, jarmuż” (28 zł)?
Rewelacyjny kawałek węgorza przyrządzonego w dashi, który został opalony i zaserwowany z sosem ponzu oraz z odrobiną majonezu porowego i chipsami z jarmużu.

? „gyoza – pierożki, serce gyoza, panko, sos sezamowy” (14 zł)?
Chrupiące trzy pierożki z farszem warzywnym, pomiędzy którymi były usypane kopczyki z panko zabarwione na zielono olejem porowym i podlane sosem sezamowym. Na nich były ułożone smażone kuleczki z wieprzowiny niczym serca wyjęte z gyoz’ów 😉

? „butadon – boczek, miodowe shitake, gruszka korzenna, demi-glace, gąbka żurawinowa, puder miso” (18 zł)?
Kawałki pieczonego boczku, ze wspaniałą korzenną gruszką, słodkim shitake i wędzoną dynią. Tutaj w zamian żurawinowej, była gąbka porowa.

Tak oto właśnie przedstawiał się mój set ?
Podobała mi się różnorodność struktur (jak np. miękkie gąbki niczym mech, twardy kamyk, chrupiące panko, chipsy z jarmużu, sianko porowe, kruche pierożki czy „złamana” sajgonka z ciasta filo) zachowanie spójnej kolorystyki oraz bogate uzupełniające się nawzajem smaki: słony, słodki, kwaśny oraz umami.
Nie tylko zaspokoiłam zmysł smaku, ale i cieszyłam oko kompozycją.?
Każda z przystawek miała „to coś” więc podana osobno – sama w sobie, także zrobiłaby wrażenie?, ale jednak mając je na stole wszystkie razem pobudziły wyobraźnię i mnie oczarowały te moczary ?Co za tym idzie, miałam więc kumulację wrażeń… ?posiadając je w zasięgu mojego wzroku, nosa i kubków smakowych. Wszystko wydawało się tajemnicze i zaczarowane? Jak ceremonia pośród bagien, na której zadziała się magia?Brakowało mi jeszcze tylko suchego lodu, czyli „mgły” spowijającej to wszystko ?
Czułam się niczym rusałka przez Filipa talerze zwabiona… w „food-transie” upojona ?
Ach! To była smaczna podróż przez mokradła, która moje serce skradła?